sobota, 18 stycznia 2014

Chapter three

Poczułam coś ciepłego na twarzy. Otworzyłam powoli oczy. Moją twarz otulały przyjemne promienie słońca jednocześnie oślepiając mnie. Nie chciałam nigdzie iść. Tu było mi dobrze, ale nie mogę tu zostać. Ostatni raz wciągnęłam się w zapach pościeli i leniwie zwlekłam z łóżka. Moje stopy zetknęły się z zimną, drewnianą podłogą przez co przeszedł mnie lekki dreszcz. Ręce położyłam na ramionach pocierając je, ponieważ było mi chłodno i próbowałam się w jakiś sposób rozgrzać. Chciałam iść przywitać się z Niall'em. Powoli otworzyłam drzwi, a w zasadzie to je uchyliłam, gdyż usłyszałam głos blondyna. Chłopak stał tyłem niedaleko kuchennego blatu i trzymał w ręcę telefon. Najwyraźniej z kimś rozmawiał. Wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać, ale nie ładnie też przerywać. Postanowiłam nie wychodzić z pokoju. Ostrożnie wychyliłam moją głowę .
- Ile tego masz ? ... Dobra, jaka kasa ? ... Nie odpuścisz ? ... Ahh... Niech ci będzię ... - o czym oni rozmawiali ? Z kim ? Nagle mnie sparaliżowało. Niall wlaśnie mnie zauważył. Cholera. Zaczął iść w moją stronę. Do telefonu rzucił tylko "Widzimy się jutro" i urzędzenie schowł do kieszeni spodni. Był coraz bliżej. Otworzył szerzej drzwi po czym wszedł do środka. Cofnęłam się kilka króków tak, że stałam dosyć blisko łóżka. Podszedł do mnie na nie bezpieczną odległość. Nasze twarze zaledwie dzieliło kilka centymetrów. Patrzył na mnie złowrogo, a jego mięśnie napięły się. Smith, to właśnie skutki twojej ciekawskiej główki !
- Ile słyszałaś ? - powiedział zdenerwowany. No nie dziwie mu się. Hmm... Wy chyba też byście się wściekli gdyby ktoś podłuchiwał waszą - podkreśle - prywatną rozmowę. Czemu on się tak wkurzył ? Może to było coś poważnego ? Suzan ! Nie wtrącaj się ! Ahh... Sumienie...
- Nic . - odpowiedziałam spuszczając głowę, ale jego gniewne spojrzenie nadal tkwiło w na mojej twarzy. Czułam to. Boshee ! Koga ja okłamuję ?! Słyszałam chyba całą rozmowę ... Ale cii...
- Kłamiesz. - oznajmił. Miał rację...
- Ja... ja... przepraszam...- cofnęłam się krok w tył i usłyszałam jak chłopak wychodzi z pokoju trzaskając drzwiami. Było mi strasznie głupio. Pff... Głupio to za mało powiedziane. Jestem idiotką !
Postanowiłam już się nie naprzykżać blondynowi. Przbrałam się w moje ciuchy i założyłam buty , które leżały obok łóżka złożone w kostkę. Nie pewnie wyszłam z pokoju. Podążyłam w stronę drzwi od mieszkania i chwyciłam za klamkę. Zatrzymał mnie głos Niall'a.
- A ty gdzie ? - spytał najwidoczniej zdziwiony.
- Do domu. - odparłam. No a gdzie ? Chyba nie na plac zabaw.
- Odwiozę cię. - o nie, nie, nie ! Nie będę mu się bardziej naprzykszała. Dużo dla mnie zrobił, i jeszcze ta sytuacja rano...
- Nie trzeba. Poradze sobie. - nie chciałam jego pomocy.
Wyszłam na zewnątrz. Zimny wiatr owiał moje ciało. Na rękach i nogach można było dostrzec gęsią skórkę. Brrr... To lato lubi płatać figle. Nie miałam żadnej bluzy, żadnej kurtki.
Nie wiedziałam gdzie iść. Wogóle nie wiedziałam gdzie jestem. O drogę pytałam się przechodniów. Nogi bolały mnie niemiłosiernie . W pewnej chwili zauważyłam, że się ściemnia. Automatycznie spojrzałam na niebo. Było szare, a z niego spadały już pojedyncze krople wody. Deszcz z sekundy na sekunde nasilał się. Moje ubranie było całe przesiąknięte . Szłam nie zważając na to. Nagle usłyszałam dźwięk hamującego samochodu. Spojrzałam w bok. Ujrzałam czarnego Range-Rover'a. Chwila... Czy to nie auto Niall'a ... ?
- Wsiadaj . - rozkazał przez otwarte okno w samochodzie.
- Dam radę. - ojj nie ładnie tak kłamać Suz.
- Przecież widzę, że jesteś cała mokra a w dodatku nie znasz drogi. - oznajmiłł. Niestety miał rację...
- No właśnie. Mokra. - do samochodu mokra chyba nie wsiąde. Szłam dalej.
- Ohh... Trudno. Przeżyję. Chodź. - jaki on miły ! Przez to co rano wydarzyło myślałam, że się już do mnie nie odezwie. Westchnęłam i podąrzyłam w stronę auta. Nie pewnie otworzyłam drzwi.
- Na pewno ? - chciałam się i upewnić. Chłopak tylko przytaknąła a ja ostrożnie wsiadłam do środka. Miałam z tym kłopot, poniewaź wóz jest wysoki i nie mogłam w skoczyć. Niall tylko się zaśmiał pod nosem. Blondyn zdjął z siebie czarną bejsbolówke i podarował mi ją.
- Dziękuję. - chłopak tylko uśmiechnął się do mnie ciepło, a ja ją założyłam. Pachniała tak cudnie ! Ahh !
Byłam zmęczona. Nogi mnie bolały. Czułam, że jutro obudze się z dużym katarem.
Oparłam głowę o szybę i patrzyłam w na drogę przez krople deszczu.
- To gdzie właściwie jedziemy ? - spytał po chwili.
- Ulica Reedmix 34.  - odparłam i pogrążyłam się w rozmyśleniach.
- Czeka nas długa podróż.

Po około 20 minutach Niall zatrzymał samochód .
- Dziękuję. - oznajmiłam i chwyciłam za klamkę.
- I ? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. - Nie przyznasz, że należy mi się chociaż buziak ? - że co ? Ja mam go posałować ? Hmm... Niech mu będzie. Zbliżyłam moje usta do jego policzka i złożyłam na nim wilgotnego całusa. Czułam jak oblewały mnie rumieńce. Chłopak posłał mi uśmiech, w którym ukazał swoje śnieżnobiałe zęby. Był taki śliczny . Wysiadłam z samochodu i podążyłam w stronę drzwi do kamienicy. Chciałam już je otworzyć ale głos blondyna mnie powstrzymał.
- Teraz uważaj ! Wiem gdzie mieszkasz !

- Biedactwo. - powiedziała opiekuńczo Megan i przytuliła mnie. Opowiedziałam jej całą historie. Jak zwykle się mną za bardzo przejmuje. Ale za to ją kocham. - Zrobię ci herbaty. - oznajmiła i poszła do kuchni.
Siedziałam samotnie na kanapie. W pewnej chwili usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Podeszłam do szfki, na której leżał mój I-Phone. Odłączyłam go od ładowarki o nie zważając kto dzwoni odebrałam.
- Halo ?
- Cześć. - usłyszałam głos, który bardzo dobrze znałam. To Kristhen. W jej głosie usłyszałam smutek.
- Cześć. - odpowiedziałam dość poważnie, ponieważ byłyśmy pokłócone i nie chciałam dać za wygraną.
- Mam taką prośbę ... Czy mogłybyśmy w poniedziałek porozmawiać ? To ważne. - mówiła łamiącym się głosem. O co chodzi ? Czy o naszą kłótnie ?
- Jasne. - powiedziałam nie pewnie. W sumie Krista to moja pryjaciółka. Nie mogę się do niej wicznie nie odzywać. Usłyszałam tylko sygnał, który oznaczał że połączenie zostało zakończone.
Nie czekałam długo na Meg. Wypiłyśmy herbate i troche porozmawiałyśmy . Potem poczułam zmęczenie więc wzięłam odprężającą kąpiel i udałam się w krainę snu ...




Od autorki : Ten rozdział dedykowany był Klaudii B. która (chyba) codzinnie pytała się mnie kiedy następny rozdział. Wiem, że jest trochę krótki ale jest. Następny mam nadzieję, dodam za tydzień. Dziękuje za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem. To dla mnie wiele znaczy !
Już ponad 1300 wyświetleń ! Jesteście niesamowici ! <3

UWAGA !
Pojawiły się nowe zakładki "Ogłoszenia" , "Informacje ogólne" i "Polecane blogi". Prosze was zaglądajcie czasem do zakładki " Ogłoszenia " .  Pojawili się także nowi bohaterowie !!!

Na blogu można już dodawać ANONIMOWE komentarze więc czekam na pytania do bohaterów :)
Pozdrawiam xx


niedziela, 5 stycznia 2014

Chapter two

Stałam przed starą kamienicą. Trochę się przestraszyłam, bo chyba oprócz blondyna nikt tam nie mieszkał. A jeśli on chce mi coś zrobić ? Moje myśli przerwał jego głos.
- Będziesz tu tak stała czy wejdziesz ? - spytał oschle. Bez żadnych uczuć. Żadnych. To nie był ten sam chłopak, który mnie uratował. Nie zaprzeczam, że mnie zaniepokoił. Nie chciałam się ruszyć z miejsca ciągle gapiąc się na kamienice. Nagle poczułam, że ktoś trzyma mój nadgarstek ciągnąc mnie ku drzwi. Wyszarpałam się i cofnęłam kilka kroków.
- Zawieź mnie do domu ! - krzyknęłam. Jeju chyba go nie rozwcieczyłam, prawda ?
- Albo idziesz na góre, albo zostajesz na dworzu. - powiedział stanowczo. Oczywiście, że z nim nie pójdę. Kolejny pedofil. Nie odpowiedziałam mu więc ruszył do środka.
- Nie to nie. - rzucił obojętnie przekraczając próg. Usłyszałam tylko wchodzenie po schodach.
- No to pięknie. - szepnęłam pod nosem. Nie wiedziałam gdzie jestem. W dodatku sama i to w nocy. Do tego było mi okropnie zimno. Ja to naprawdę mam szczęście.
Przestraszona całą sytuacją usiadłam na najwyższy schodek prowadzący do wejścia kamienicy i oparłam swoje plecy o drzwi. Zgiełam nogi, yak abym mogła je objąć rękami. Coś zaczeło mnie kuć w udo . Odruchowo powędrowałam na nie oczami. No tak ! Mój I-Phone ! Jak mogłam o nim zapomnieć ? Postanowiłam wysłać wiadomość do Meg.
'Meg ratuj !'
Ciągle zerkałam na telefon z nadzieją, że odpisze. Moje czkekanie na nic. No tak ... Przecież dzisiaj miła pujść na tą imprezę do Kristhen. Oczywiście ja nie byłam na nią zaproszona. Znaczy byłam ale pokłuciłam się z nią i wiadomo, że nie poszłam. 
Już strasznie późno, 23:00. Siędzę tutaj od godziny. Było mi coraz zimniej. Nagle usłyszałam strzały. Jak mnie małam to były dzwięki pistoletu. To nie była bezpieczna okolica. Zaczęłam się już naprawdę bać. Bardzo powoli wstałam przyciskając moje plecy do drzwi wejściowych, tak aby było mnie mniej widać. Kątem oka zauważyłam dwuch mężczyzn. Jeden trzymał rękę w krwawiącym miejscu ledwo stojąc na nogach, a drugi mierzył go bronią. Nagle ktoś złapał mnie za rękę ciągnąc i opierając o ściane. Zacisnęłam oczy ze strachu i poczułam czyiś palec na moich ustach. Był gorący w porównaniu z moim ciałem. Przeszedł mnie lekki dreszcz.
- Ciii... - usłyszałam po czym powoli otworzyłam oczy. Przede mną ukazała się sylwetka blondyna o hipnotyzująco niebieskich oczach. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Nie mam pojęcia z jakiego powodu. pokiwałam delikatnie głową na znak, że zrozumiałam polecenie. Chłopak pociągnął mnie w stronę schodów, po których zaczęliśmy wchodzić. Pech tak chciał, że moja prawa stopa podwinęła się i upadłam przez co jęknęłam z bólu. Serio ? Nawet w takim momencie ? Wiem, jestem niezdarą i nie mam szczęścia, znaczy troche mam bo jednak nie zostałam zgwałcona. Niebieskooki pomógł mi się podnieść i ruszyliśmy dalej. Chwilę potem staliśmy, jak przypuszczam w jego mieszkaniu. Ciepłym mieszkaniu. Chłopak puścił moją rękę i udał się do jakiegoś pokoju. Rozejżałam się po obcym mi miejscu. Miałam nadzieję, że jest ono obleśne i brudne. Jednak się myliłam. Pomieszczeie, w którym się znajdowałam był ładnie urządzony. Dominowały tu ciemne barwy z czerwonymi detalami. Po chwili zauważyłam, że blondyn wrócił z jakimiś ciuchami w rękach. Podszedł do mnie i podał mi je.
- Tak jest łazienka. - oznajmił i odwrócił się w stronę brązowych drzwi wskazując na nie obojętnie ręką. Podążyłam za jego dłonią chwilę później stojąc na przeciwko nich. Chciałam wejść ale zastanawiałam się jak ma na imię nieznajomy. W końcu byłam w jego domu to chyba miałam prowo to wiedzieć.
- Ymm... - zaczęłam niepewnie. - Ja nawet nie znam twojego imienia... - powiedziałam nadal stojąc do niego tyłem.
- Niall. - odpoweidział krótko . Jest bardzo ładne. Weszłam do pomieszczenia za drzwiami.
Czułam jak po moim ciele spływa ciepła fala wody. O tak ! Tego mi było trzeba. Nagle zaszczypało mnie kolano. Spojrzałam na nie. Zauważyłam, że pojedyncza kropla krwi spływa po mojej łydce. To pewnie konsekwęcję mojego upadku.
Po kąpieli założyłam o dużo za dużą na mnie białą koszulkę i moje koronkowe majtki. Chciałam ubrać już szare, dresowe spodnie ale przypomniało mi się, że moja noga jest poszkodowana. Chwyciłam wszystkie rzeczy, które leżały na płytkowanej podłodze. Powoli wyszłam z łazienki w ledwo zakrywającym mój tyłek t-shirt'cie. Niall siedział na kanapie przeglądając coś w telefonie nie zwracając na mnie uwagi.
- Nie chciałam pobrudzić ci spodni bo... -spojżałam na moje kolano, a on zrobił to samo. Wstał i podszedł do komody, w której czegoś najwidoczniej szukał. Po chwili wyjął jakieś małe pudełeczko i buteleczke.
- Siadaj. - rozkazał pokazując ruchem głowy na czerwoną sofe. Położyłam ciuchy na podłodze i bez słowa zajęłam miejsce na kanapie. Chłopak usiadł obok mnie chwytając moją chorą nogę i kładąc na swojej. Czułam się skrępowana, ponieważ z dolnej garderoby miałam na sobie tylko majtki, które teraz bez problemu można było zauważyć.
- To ja ma na imię panna niezdarna ? - zapytał z uśmiechem polewając jakąś substancje na moją nogę. Syknęłam, bo rana zaszczypała.
- Su... Suzan. - odpowiedziałam.
- Ładnie. - podsumował i ukazał mi swoje białe zęby. Czyżby on był miły ?
Resztę zbędnej cieczy na mojej nodze wytarł wacikiem po czym delikatnie przykleił plaster na kolano. Ostrożnie podniusł moją nogę i odłożył obok drugiej.
- Dziękuję. - odpowiedziałam cicho, a moje kąciki ust uniosły się ku górze. - Jestem zmęczona. - oznajmiłam spuszczając wzrok. Chłopak wstał, a ja grzecznie podreptałam za nim. Przed sobą ujrzałam nie za duży czerwony pokój, a na środku widniało łóżko z białą pościelą.
- Tu możesz spać. - powiedział i zaczął wychodzić z pomieszczenia. Ewidentnie zatrzymał go mój głos.
- A ty gdzie będzie... - nie zdążyłam skończyć.
- Na kanapie w salonie. - przerwał i wyszedł zamykająć drzwi.
Powoli położyłam się na łóżku i wtuliłam w poduszkę. Podciągnęłam kołdrę pod samą szyję. Poczułam jego zapach. Ahhh... Był tak miły dla mojego nosa, że mogłabym wąchać go codziennie...




Od autorki: Podobają wam się moje wypociny ? Mam nadzieję, że chociaż troszkę. Znów przepraszam jakby pojawiły się jakieś błędy, nie jestem orłem z ortografii. Dziękuję za miłe komentarze, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. To bardzo mnie motywuje i mam nadzieję, że pod tym też pojawi się kilka miłych słów. Przyjmuję uzasadnioną krytykę. Więc nie bójcie się napisać gdyby było coś do poprawy. Dziękuję, że czytacie !
Pozdrawiam xx